Rzecz to niespotykana!
Duchy i nierealne, senne widziadła wystąpiły w obronie spokojnej osady i stanęły na drodze pewnych siebie (acz niewysokich!) agresorów spod znaku koła zębatego, geszeftu i drobnych mutacji.
Spójrzmy co wynikło z tego nieoczekiwanego spotkania!
Wyniki
Starcia i zmagania ośmiorga łapserdaków spod ciemnej gwiazdy, o przeroście ambicji i możliwościach wciąż niewielkich, za to sercach czarnych i woli niezłomnej, oraz ich poszukiwaniach tajemniczego Kamienia, który los ich zmienić może!
Lub nie.
Wyniki:
VP BP
1. Zygfryd - KoM 59 45
2. Grom-Gil-Gorm - Varangur 48 44
3. Cisza - Abyssals 19 25
4. Czarci Chrust - Stalkers 15 30
5. Wanda - PsiOgry 13 21
6. Wronik Miedziodrap - Ratkins 12 16
7. Lord Mikael - Undead 11 27
8. Azrak - Abyssal Dwarfs 3 33
piątek, 30 grudnia 2016
piątek, 25 listopada 2016
S04E01 - Mikael vs Wanda
Nieumarli szturmują bezbronną ludzką osadę!
Czy jest ktoś kto stanie na ich drodze? Czy ktoś ich powstrzyma??? Ktoś kto obroni niewinnych przed śmiercią i zniszczeniem???
No nie...
Ale jest Wanda ze swą Watahą, więc ludzie mogą sobie wybrać rodzaj śmierci :)
piątek, 4 listopada 2016
Scena 4: Bogenhafen... Minus
czyli draka na sadybie.
"- Jeszcze raz.. Jak zwie się ta osada przed nami?
- Bogenhafen, Panie Mój i Władco Ciemności Absolutny!
- a więc dobrze *mlask* Niech to śmieszne Bogenhafen przejdzie do historii jako miejsce mojego ostatecznego zwycięstwa.
... a tak w ogóle to czy ono już aby nie było kiedyś niszczone przez naszych??
brzmi jakoś znajomo..."
"- Jeszcze raz.. Jak zwie się ta osada przed nami?
- Bogenhafen, Panie Mój i Władco Ciemności Absolutny!
- a więc dobrze *mlask* Niech to śmieszne Bogenhafen przejdzie do historii jako miejsce mojego ostatecznego zwycięstwa.
... a tak w ogóle to czy ono już aby nie było kiedyś niszczone przez naszych??
brzmi jakoś znajomo..."
ArcyPomiot Cisza, i pamięć roju
Runda czwarta
Ciśniem ciśniem!
To na co wszyscy czekali czyli parowanie na rundę czwartą.
Zapraszam do czytania (i załamywania rąk)!
(ALSO: myśleliście że ostatnie mapka była nieczytelna?
to sprawdźcie tą! :D => )
S03 - Interludium - Masz moją niezmąconą uwagę
Trzeba przyznać, że trochę mi zaimponowałeś tą bezsensowną rozpierduchą.
Jak wbijałeś tamtemu w oczy było fajne. Zresztą atak na tyły też niczego sobie.
W związku z tym zapytam prosto ale tylko raz: CZEGO KURNA?
I radziłbym Ci szybko odpowiedzieć, za nim znów się zdenerwuje.....
Podsumowanie Rundy 3
Runda Trzecia za nami!
Pora na tradycyjne podsumowanie oraz oficjalne wyniki.
Czy ArcyPomiotowi Ciszy udało się w korespondencyjnej walce pokonać i dopaść Groma?
Zoabczmy!
Pora na tradycyjne podsumowanie oraz oficjalne wyniki.
Czy ArcyPomiotowi Ciszy udało się w korespondencyjnej walce pokonać i dopaść Groma?
Zoabczmy!
S03E04 - Wanda vs Grom
Na koniec 3 rundy naszych zmagań, do walki stanęły zastępy Grom-Gil-Gorma oraz nieporównywalnie mniej liczne siły Wandy.
Tą drugą wspierała jednak zasadzka przygotowana przez Banitów oraz furia Grash'Yny.
Zobaczmy jak to się potoczyło!
piątek, 28 października 2016
S03E03 - Miedziodrap vs Azrak
Nasza historia zaczyna się w momencie ataku rozwścieczonego Vee'Slava na spokojnie obozujące siły Miedziodrapa.
Kryjąc się w pobliskim zagajniku, banici zaczęli zasypywać deszczem śmiercionośnych strzał szeregi Ratkinów i zadawać im istotne obrażenia.
Szczęśliwie w pobliżu znalazły się wojska dzielnego Azraka, który kierując się pradawnym kodeksem honorowym swej rasy, bez większego namysłu ruszył do ataku aby zadać.. cios w plecy.
Zobaczmy co było dalej!
Kryjąc się w pobliskim zagajniku, banici zaczęli zasypywać deszczem śmiercionośnych strzał szeregi Ratkinów i zadawać im istotne obrażenia.
Szczęśliwie w pobliżu znalazły się wojska dzielnego Azraka, który kierując się pradawnym kodeksem honorowym swej rasy, bez większego namysłu ruszył do ataku aby zadać.. cios w plecy.
Zobaczmy co było dalej!
S03E02 - Mikael vs Cisza
S03E01 - Zygfryd vs Chrust
piątek, 7 października 2016
Scena 3: Dorwać Małego
czyli draka w leśnych ostępach.
Ha!! Jestem GENIUSZEM!!
Mój plan powiódł się w całej swej rozciągłości!
Podły potomek Cz'eslava sam nas odnalazł!
Teraz pozostaje tylko dowiedzieć się od niego gdzie jest Kamień.
Dokładnie tak jak to zaplanowałem!!
...jedyny problem jaki widzę, to to, że chyba nie jest sam.
No i że najwyraźniej jest dość wkurwiony....
Zygfryd Chełpliwy, Mistrz Strategii i Dyplomacji
Ha!! Jestem GENIUSZEM!!
Mój plan powiódł się w całej swej rozciągłości!
Podły potomek Cz'eslava sam nas odnalazł!
Teraz pozostaje tylko dowiedzieć się od niego gdzie jest Kamień.
Dokładnie tak jak to zaplanowałem!!
...jedyny problem jaki widzę, to to, że chyba nie jest sam.
No i że najwyraźniej jest dość wkurwiony....
Zygfryd Chełpliwy, Mistrz Strategii i Dyplomacji
Runda trzecia
No to lecimy dalej, czyli parowanie na 3 Rundę!
Liderzy tabeli (nasza Ekstraklasa) zostali dodatkowo zapytani o wybór fabularny, czyli de facto wybór Potomka, z którym mają ochotę się spotkać (działo się to oczywiście w kolejności zajmowanych miejsc).
Zobaczmy na co się zdecydowali i jaki los zgotowali Lidze Okręgowej ;)
S02 - Interludium - A było ich trzech! (czworo kurfa!!!111@!$!$)
...w każdym z nich jedna krew,
także jeden przyświecał im sen.
Alpagi łyk i rozróby po świt.
Rany bite i klute
Bolaly nas...
Cmentarz był jeno dwa kroki stąd...
z nieoficjalnego hymnu SSZ
Podsumowanie Rundy 2
Druga Runda za nami!
Pokuśmy się o kilka słów podsumowania oraz oczywiście oficjalne wyniki i punktację.
czwartek, 6 października 2016
S02E04 - Wanda vs Cisza
Drugą rundę naszych zmagań wieńczy bitwa PsiOgrów, pod wodzą wdzięcznej Wandy, z demonicznymi zastępami mrocznego Arcy Pomiota - Ciszy.
Obie strony dysponowały brutalną siłą, szybkością i sporą manewrowością. Starcie zapowiadało się bardzo ciekawie, a na korzyść demonów przemawiał fakt, że występowały jak zwykle na dopingu (bonusowe 150 pkt za wygraną w S01).
Jak poszło?
Obie strony dysponowały brutalną siłą, szybkością i sporą manewrowością. Starcie zapowiadało się bardzo ciekawie, a na korzyść demonów przemawiał fakt, że występowały jak zwykle na dopingu (bonusowe 150 pkt za wygraną w S01).
Jak poszło?
piątek, 30 września 2016
S02E03 - Grom vs Azrak
Pojedynek na szczycie, czyli Mistrzowie Zła Azraka Gnuśnego w starciu z (nie tak już) Malutką,
(zdecydowanie) Potężną jakby Hordą Grom-Gil-Gorma.
Bukmacherzy przed bitwą stawiali w ciemno dorobek całego życia na Groma!
Czy Azrak zdołał przechylić szalę? Czy stało się niespodziewane? Czy Dawid pokonał Goliata???
czwartek, 29 września 2016
S02E02 - Zygfryd vs Mikael
Kolejna bitwa za nami.
Tym razem na opuszczonym cmentarzysku spotkały się zaciężne oddziały Zygfryda Chełpliwego oraz ożywieńcy Lorda Mikaela.
poniedziałek, 26 września 2016
S02E01 - Czarci Chrust vs Miedziodrap
Pierwsza bitwa drugiej rundy za nami!
Do boju w klimatycznej cmentarnej scenerii, stanęli Czarci Chrust na czele fali swych mrocznych kompanów ciemności, oraz Miedziodrap ze swym stadem serolubych piskaczy.
wtorek, 20 września 2016
Baza Rozpisek... ZAKTUALIZOWANA!!!!111
piątek, 16 września 2016
Scena 2: Tańce z truchłem
czyli draka na Cmentarzu.
"- No plan faktycznie wydawał się świetny.
Przycupniemy sobie na tej trupiarni i jak pomylony synalek się pojawi znicza stawić, to my go bach i będzie nasz.
No ale na krwawą srakę Korgaana! Drugi tydzień tu siedzimy i nic!!
Do Listopada będziemy czekać czy jak.....?
Dobra.. pierdole.
Dawaj szpadel!
Sam nas znajdzie."
Grom-Gil-Gorm, zwany niecierpliwym
"- No plan faktycznie wydawał się świetny.
Przycupniemy sobie na tej trupiarni i jak pomylony synalek się pojawi znicza stawić, to my go bach i będzie nasz.
No ale na krwawą srakę Korgaana! Drugi tydzień tu siedzimy i nic!!
Do Listopada będziemy czekać czy jak.....?
Dobra.. pierdole.
Dawaj szpadel!
Sam nas znajdzie."
Grom-Gil-Gorm, zwany niecierpliwym
Runda druga
Strrrasznie dużo tych postów się narobiło w ostatnim okresie.
Sorki za opóźnienia ale trochę się nie wyrabiam z tym postoklectwem :P
Poniżej mapka i parowanie.
Istotne było aby wygrani grali z przegranymi, bo będzie to miało swój wydźwięk w scenariuszu.
Teraz się trochę niepokoję, że może to pogłębić przepaść między górą a dołem tabeli, ale co tam.
Damy radę.
Kto jak nie my!
czwartek, 15 września 2016
S01-Interludium - Opowieść Barda
Gdy kurz bitewny opadł, w cieniu sceny, udało się dostrzec skołtunioną i nadwyraz pijaną postać.
Tylko dzięki najznakomitszym arkanom i sztukom pradawnym, udało się personę ową ocucić i do rozmowy skłonić.
Podsumowanie Rundy 1
Oki, to pierwsze koty za płoty,
pierwsza krew, first fight i w ogóle:
Dyniowe królestwo zdobyte!
Pora na kilka słów szybkiego podsumowania.
Dajcie znać w komentarzach czy się zgadzacie :)
S01E04 - Azrak vs Cisza
Ostatnia bitwa pierwszej tury za nami!
W trzymającej w napięciu konfrontacji między dwoma siłami Otchłani, zwycięscy okazali się rodowici Abyssale. Dzielni acz niewysocy dwoili się i troili aby przegnać absolutnie dominującego nad polem bitwy Arcy Pomiota, ale mimo ich starań (i wbitych 12 już ran!) Bestia wciąż atakowała, a co nawet ważniejsze kontestowała centralny punkt. Po przeliczeniu wartości oddziałów okazało się, że przewaga punktowa jest po stronie demonów, więc to one zostały zwycięzcą.
W sumie to on. Wszak reszta przybyszów wróciła już do Otchłani dzięki celnym ciosom krasnoludzkich dwuręcznych młotów wymierzonych na rozpęd i zachętę.
Jak skomentował to sam Cisza?
Spokój... żadnych krzyków... nawet ogień trawiący domy zdaje się być niemy... wszystko ucichło.
Dużo słów wypluwali z siebie mali ludzie, po zamieszaniu... nie mówili długo... czuję że warto iść za tymi głosikami... węszę rzeź... na samą myśl przybywa mi sił... ci jeszcze mniejsi nie mówili prawie nic... ale uciekali... niech uciekają, to teraz nieważne... podziwiam że w ogóle stanęli na przeciw nam.. zabawni są... mimo że wycięli w pień moje drużyny... cóż, to tylko chwilowe zesłanie do domu, niebawem wracają... i wrócą w większej sile...
Zrywa się wiatr... popiół z domostw zabawnie tańczy wokół... pachnący wiatr... wskazuje gdzie kiełkuje śmierć... będziemy dla niej jak pożywna rosa... węszę rzeź... na samą myśl przybywa mi sił... cienie spowiją ten cmentarny ląd gdy tryumfalny trzepot moich skrzydeł odbije się echem w pustych warowniach, domach i kaplicach... a potem już tylko cisza...
Arcy Pomiot Cisza
Wyniki:
VP: Abyssals 5, Abyssal Dwarfs 0
BP: Abyssals 2, Abyssal Dwarfs 2
Strefa pomeczowa:
Abyssals - dodatkowe 150 punktów w następnej bitwie (czyli łącznie 900)
Abyssal Dwarfs - w następnej bitwie losowy nieLegendarny regiment jest Shambling
Ja pierdole...
Co za MOC!!!!
...
no... ale przynajmniej przeżyłem, nie?
Azrak Gnuśny
Poniżej tradycyjnie trochę fotek z bitwy.
Tym razem nawet po kolei, więc łatwo śledzić postępy:
W trzymającej w napięciu konfrontacji między dwoma siłami Otchłani, zwycięscy okazali się rodowici Abyssale. Dzielni acz niewysocy dwoili się i troili aby przegnać absolutnie dominującego nad polem bitwy Arcy Pomiota, ale mimo ich starań (i wbitych 12 już ran!) Bestia wciąż atakowała, a co nawet ważniejsze kontestowała centralny punkt. Po przeliczeniu wartości oddziałów okazało się, że przewaga punktowa jest po stronie demonów, więc to one zostały zwycięzcą.
W sumie to on. Wszak reszta przybyszów wróciła już do Otchłani dzięki celnym ciosom krasnoludzkich dwuręcznych młotów wymierzonych na rozpęd i zachętę.
Jak skomentował to sam Cisza?
Spokój... żadnych krzyków... nawet ogień trawiący domy zdaje się być niemy... wszystko ucichło.
Dużo słów wypluwali z siebie mali ludzie, po zamieszaniu... nie mówili długo... czuję że warto iść za tymi głosikami... węszę rzeź... na samą myśl przybywa mi sił... ci jeszcze mniejsi nie mówili prawie nic... ale uciekali... niech uciekają, to teraz nieważne... podziwiam że w ogóle stanęli na przeciw nam.. zabawni są... mimo że wycięli w pień moje drużyny... cóż, to tylko chwilowe zesłanie do domu, niebawem wracają... i wrócą w większej sile...
Zrywa się wiatr... popiół z domostw zabawnie tańczy wokół... pachnący wiatr... wskazuje gdzie kiełkuje śmierć... będziemy dla niej jak pożywna rosa... węszę rzeź... na samą myśl przybywa mi sił... cienie spowiją ten cmentarny ląd gdy tryumfalny trzepot moich skrzydeł odbije się echem w pustych warowniach, domach i kaplicach... a potem już tylko cisza...
Arcy Pomiot Cisza
Wyniki:
VP: Abyssals 5, Abyssal Dwarfs 0
BP: Abyssals 2, Abyssal Dwarfs 2
Strefa pomeczowa:
Abyssals - dodatkowe 150 punktów w następnej bitwie (czyli łącznie 900)
Abyssal Dwarfs - w następnej bitwie losowy nieLegendarny regiment jest Shambling
Ja pierdole...
Co za MOC!!!!
...
no... ale przynajmniej przeżyłem, nie?
Azrak Gnuśny
Poniżej tradycyjnie trochę fotek z bitwy.
Tym razem nawet po kolei, więc łatwo śledzić postępy:
Wystawienie Abyssali Chyba się nie lubią... |
Wystawienie AbD Tak. To jest złoty. Na bogato kuhna! |
Golem Maciuś jebł w drzewo. Pamiętajcie dziec zawsze surgować w kasku!!! |
Manewr oskrzydlający. W tle Garguły polują na dupeczki. Regimentów znaczy |
Niezajebywalni gramolą się na scenę, a Maciuś z kolegami zajmują strategiczną pozycje |
Manewr oskrzydlający!!!1111jednejdnejdnej |
Arcy Pomiot w pozycji Neo - no wiecie.. tej z palcem Kam end get mi. |
W końcu szarża Golemów! Póki nie oddawał szło dobrze... |
Niezajebywalni okopali się na scenie. Spuścili psa i obrzucają wroga dyńkami |
To chyba ostatnie zdjęcie Golema Maciusia i jego przyjaciół.... |
Demony z dostawą Raz. |
Demony z dostawą Dwa. |
Na uwagę zasługuje bezpieczny dystans jaki zachowuje zawodnik w fioletowej koszulce |
No to Wielki Finał! |
Bij go Stefan, Bij go!!!! ...ale ani Stefan, ani Garguły, ani absolutnie nikt nie był w stanie sprostać niewysłowionej potędze Ciszy.... |
środa, 14 września 2016
S01E03 - Zygfryd vs Wanda
Kolejna bitwa za nami!
Tym razem trochę przypominała ona partię szachów.
AUUUUUUUU!!!!
Wanda, tuż przed bitwą
...ał ał... oj....
Wanda, chwilę po bitwie.
Obie strony próbowały wypracować sobie jak najlepszą pozycję, manewrując w okół sceny i wstrzymując się z decydującą szarżą do ostatniej chwili.
W końcu jednak los uśmiechnął się do Zygfryda, który swym światłym przykładem poprowadził siły Wydziedziczonych do zwycięstwa!
Historia przyzna jednak skromny laur także i Wandzie, która przyjęła na siebie szarżę oddziału Ciężkich Pikinierów, a i tak wystała! Niestety przyjęła także 3 inne szarże w trakcie całego starcie, więc efekt finalny był nie za wesoły ;P
Oddajmy jednak głos Zwycięskiemu Zygfrydowi:
Dynie, wszędzie dynie. Okolica wyglądała tak, jakby miejscowi nie żywili się niczym poza dyniami, budowali z nich domy, pili sok z dyni w naczyniach z dyni i jedli zupę dyniową na śniadanie, obiad i kolację.
Na początku miało to nawet swój urok, ale od kiedy moi żołnierze zaczęli sikać na pomarańczowo stwierdziłem, że nie przybyłem tu po to, by się objadać, lecz by znaleźć sposób na odzyskanie mego należnego dziedzictwa.
Większość wiosek była opustoszała, zaś stare kobiety, które w nich pozostały, snuły opowieści o najważniejszym wydarzeniu roku, Święcie Dyni oczywiście, na które udała się większość populacji. Wyglądało na to, że będzie to właściwe miejsce by zasięgnąć języka - ktoś musiał słyszeć o owym mitycznym Kamieniu, o którym bajał bard, a cała starszyzna z powiatu zgromadzi się zapewne w jednym miejscu.
Już miałem kazać dąć w trąby i rozwijać sztandar Waldenburgii by obwieścić swoje przybycie na obszerną, okoloną lasem, polanę, na środku której odbywały się uroczystości, gdy z przeciwległego jej krańca rozległo się przeciągłe wycie. W oddali, w oparach porannej mgły, zamajaczyły sylwetki stworów, które można byłoby uznać za wilki, gdyby nie chodziły na tylnych łapach i nie trzymały w przednich potężnych toporów!
Z postury przypominały raczej niedźwiedzie niż wilki, ale podłużne pyski i urywane szczeknięcia i skowyt, przy pomocy których najwyraźniej się porozumiewały, nie pozostawiały wiele wątpliwości co do ich natury.
Wieśniacy zaczęli w panice pierzchać na wszystkie strony podczas gdy zacząłem rozwijać szyki, nie miałem czasu na namysł, okoliczny pagórek wydawał się właściwy dla kuszników, moich ciężkozbrojnych towarzyszy losu wysłałem lewym skrzydłem, a sam poprowadziłem pikinierów na wprost, w kierunku stołów zastawionych dyniami wszelakich rozmiarów, które niczym ołtarz zajmowały środek polany.
W miarę jak nasze linie zbliżały się do siebie, dostrzegłem, że wilków jest garstka, ale każdy z nich mógłby potężnymi łapskami rozszarpać rumaka na pół. Postanowiłem zbliżać się powoli, postępując za najeżonym ostrzami czworobokiem moich pikinierów. Ci zwarli szeregi, połączyli tarcze i krok po kroku następowali. Wilki nie czekając na zaproszenie rzuciły się na nas, ale wbrew moim przewidywaniom nie zrobiły tego bezmyślnie, z furią, lecz w sposób przewidziany, zaczęły okrążać pikinierów, szukać słabych punktów, zauważyłem, że całością ich sił kieruje jakaś wyższa inteligencja, panująca nad prostym instynktem. Tuż za truchtającymi w pierwszej linii wilczurami, nieco na uboczu, krążyła i wydawała komendy drobniejsza od reszty, wyróżniająca się jaśniejszą sierścią samica...
Żałowałem potem tego, co zrobiłem. Kiedy już ochłonąłem z bitewnego wytężenia wszystkich sił i zmysłów uświadomiłem sobie, że moja przygoda mogła się zakończyć zanim się na dobre rozpoczęła. Co skusiło mnie by samotnie rzucić się na tę wilczycę? Na co liczyłem lecąc na złamanie karku, wymijając w pędzie jej dzierżących topory towarzyszy i zostawiając daleko w tyle kuszącego bezpieczeństwem żółwia z włóczni i tarcz?
Dopadłem ją, jakimś niezwykłym wyczynem mojego wiernego Orkana było to, że dosięgłem jej i zacząłem siec, kłuć i rąbać na oślep, wprowadzając zamęt w wilczych szeregach, które nie spodziewały się takiego przejawu brawury, ale i głupoty zarazem. Wilczyca wymknęła mi się niemal natychmiast, krwawiąc z kilku drobnych ran, za to jej wilki zaczęły mnie otaczać i koniec zdawał się bliski...
Na szczęście mój idiotyczny wybryk zainspirował moich pozbawionych przywództwa towarzyszy do pośpieszenia mi z odsieczą, niewątpliwie klęli pod nosem na moją nadmierną skłonność do poszukiwania chwały za wszelką cenę. Wydziedziczeni, których wcześniej wysłałem lewym skrzydłem, zrównali się ze mną i wspólnie rzuciliśmy się na wilczury próbujące bezskutecznie obrzucać nas jakimiś jarzącymi się kamieniami, które nieśli w kociołkach. Nie mieli jednak sposobu by bronić się przed ostrymi grotami lanc, za którymi stała cała siła i masa galopujących ogierów zakutych w ciężkie zbroje! Tak właśnie powinna wyglądać wojna! Gdy tylko ich stratowaliśmy zawróciliśmy zaraz w kierunku ław z dyniami, gdzie jak się okazało wilki z toporami, kierowane dziką furią, choć przeszyte niejednym grotem z kuszy, zdołały jednak przedrzeć się przez las ostrzy i niemal rozbiły pikinierów, którzy już w sposób widoczny tracili ochotę do dalszej walki. Towarzyszyła im wilczyca, łypiąca złowrogo na wieśniaków kryjących się pod stołami - czyżby miała wobec nich jakieś plany?
Przybyliśmy w samą porę, ponownie zagłębiając lance po rękojeść w gęstych futrach potężnych bestii. Tym razem nawet ich surowa siła i nieczułość na ból nie mogły im pomóc. Uniesieni naszym przykładem pikinierzy ponownie zwarli szeregi i natarli na wilki, zakłuwając je bezlitośnie - żeby to sobie wyobrazić trzeba było to widzieć. Wspomnę tylko, że nie dało się później nawet zrobić trofeów z ich skór, bo nie było tam ani kawałka, który by nie był dziurawy. Jedynie wilczyca zdołała ponownie umknąć do pobliskiego lasu, brocząc obficie z ran i wyraźnie kulejąc, ale coś mi mówiło, że nie widzę jej ostatni raz...
Pozostało tylko przyjąć podziękowania od uratowanego chłopstwa, które uraczyło mnie kolejnymi potrawami z dyni, o których istnieniu nie miałem pojęcia (nawet wódkę z tego robią!). W trakcie rozmowy udało mi się zręcznie skierować jej tok w stronę ostatnich wydarzeń i magicznych Kamieni i moje nadzieje się spełniły - mam kolejny trop!
Na początku miało to nawet swój urok, ale od kiedy moi żołnierze zaczęli sikać na pomarańczowo stwierdziłem, że nie przybyłem tu po to, by się objadać, lecz by znaleźć sposób na odzyskanie mego należnego dziedzictwa.
Większość wiosek była opustoszała, zaś stare kobiety, które w nich pozostały, snuły opowieści o najważniejszym wydarzeniu roku, Święcie Dyni oczywiście, na które udała się większość populacji. Wyglądało na to, że będzie to właściwe miejsce by zasięgnąć języka - ktoś musiał słyszeć o owym mitycznym Kamieniu, o którym bajał bard, a cała starszyzna z powiatu zgromadzi się zapewne w jednym miejscu.
Już miałem kazać dąć w trąby i rozwijać sztandar Waldenburgii by obwieścić swoje przybycie na obszerną, okoloną lasem, polanę, na środku której odbywały się uroczystości, gdy z przeciwległego jej krańca rozległo się przeciągłe wycie. W oddali, w oparach porannej mgły, zamajaczyły sylwetki stworów, które można byłoby uznać za wilki, gdyby nie chodziły na tylnych łapach i nie trzymały w przednich potężnych toporów!
Z postury przypominały raczej niedźwiedzie niż wilki, ale podłużne pyski i urywane szczeknięcia i skowyt, przy pomocy których najwyraźniej się porozumiewały, nie pozostawiały wiele wątpliwości co do ich natury.
Wieśniacy zaczęli w panice pierzchać na wszystkie strony podczas gdy zacząłem rozwijać szyki, nie miałem czasu na namysł, okoliczny pagórek wydawał się właściwy dla kuszników, moich ciężkozbrojnych towarzyszy losu wysłałem lewym skrzydłem, a sam poprowadziłem pikinierów na wprost, w kierunku stołów zastawionych dyniami wszelakich rozmiarów, które niczym ołtarz zajmowały środek polany.
W miarę jak nasze linie zbliżały się do siebie, dostrzegłem, że wilków jest garstka, ale każdy z nich mógłby potężnymi łapskami rozszarpać rumaka na pół. Postanowiłem zbliżać się powoli, postępując za najeżonym ostrzami czworobokiem moich pikinierów. Ci zwarli szeregi, połączyli tarcze i krok po kroku następowali. Wilki nie czekając na zaproszenie rzuciły się na nas, ale wbrew moim przewidywaniom nie zrobiły tego bezmyślnie, z furią, lecz w sposób przewidziany, zaczęły okrążać pikinierów, szukać słabych punktów, zauważyłem, że całością ich sił kieruje jakaś wyższa inteligencja, panująca nad prostym instynktem. Tuż za truchtającymi w pierwszej linii wilczurami, nieco na uboczu, krążyła i wydawała komendy drobniejsza od reszty, wyróżniająca się jaśniejszą sierścią samica...
Żałowałem potem tego, co zrobiłem. Kiedy już ochłonąłem z bitewnego wytężenia wszystkich sił i zmysłów uświadomiłem sobie, że moja przygoda mogła się zakończyć zanim się na dobre rozpoczęła. Co skusiło mnie by samotnie rzucić się na tę wilczycę? Na co liczyłem lecąc na złamanie karku, wymijając w pędzie jej dzierżących topory towarzyszy i zostawiając daleko w tyle kuszącego bezpieczeństwem żółwia z włóczni i tarcz?
Dopadłem ją, jakimś niezwykłym wyczynem mojego wiernego Orkana było to, że dosięgłem jej i zacząłem siec, kłuć i rąbać na oślep, wprowadzając zamęt w wilczych szeregach, które nie spodziewały się takiego przejawu brawury, ale i głupoty zarazem. Wilczyca wymknęła mi się niemal natychmiast, krwawiąc z kilku drobnych ran, za to jej wilki zaczęły mnie otaczać i koniec zdawał się bliski...
Na szczęście mój idiotyczny wybryk zainspirował moich pozbawionych przywództwa towarzyszy do pośpieszenia mi z odsieczą, niewątpliwie klęli pod nosem na moją nadmierną skłonność do poszukiwania chwały za wszelką cenę. Wydziedziczeni, których wcześniej wysłałem lewym skrzydłem, zrównali się ze mną i wspólnie rzuciliśmy się na wilczury próbujące bezskutecznie obrzucać nas jakimiś jarzącymi się kamieniami, które nieśli w kociołkach. Nie mieli jednak sposobu by bronić się przed ostrymi grotami lanc, za którymi stała cała siła i masa galopujących ogierów zakutych w ciężkie zbroje! Tak właśnie powinna wyglądać wojna! Gdy tylko ich stratowaliśmy zawróciliśmy zaraz w kierunku ław z dyniami, gdzie jak się okazało wilki z toporami, kierowane dziką furią, choć przeszyte niejednym grotem z kuszy, zdołały jednak przedrzeć się przez las ostrzy i niemal rozbiły pikinierów, którzy już w sposób widoczny tracili ochotę do dalszej walki. Towarzyszyła im wilczyca, łypiąca złowrogo na wieśniaków kryjących się pod stołami - czyżby miała wobec nich jakieś plany?
Przybyliśmy w samą porę, ponownie zagłębiając lance po rękojeść w gęstych futrach potężnych bestii. Tym razem nawet ich surowa siła i nieczułość na ból nie mogły im pomóc. Uniesieni naszym przykładem pikinierzy ponownie zwarli szeregi i natarli na wilki, zakłuwając je bezlitośnie - żeby to sobie wyobrazić trzeba było to widzieć. Wspomnę tylko, że nie dało się później nawet zrobić trofeów z ich skór, bo nie było tam ani kawałka, który by nie był dziurawy. Jedynie wilczyca zdołała ponownie umknąć do pobliskiego lasu, brocząc obficie z ran i wyraźnie kulejąc, ale coś mi mówiło, że nie widzę jej ostatni raz...
Pozostało tylko przyjąć podziękowania od uratowanego chłopstwa, które uraczyło mnie kolejnymi potrawami z dyni, o których istnieniu nie miałem pojęcia (nawet wódkę z tego robią!). W trakcie rozmowy udało mi się zręcznie skierować jej tok w stronę ostatnich wydarzeń i magicznych Kamieni i moje nadzieje się spełniły - mam kolejny trop!
Wyniki:
VP: KoM 5, PsiOgry 0
BP: KoM 5, PsiOgry 1
Strefa pomeczowa:
KoM - Vicious, dla Zygfryda
PsiOgry - w następnej bitwie losowy nieLegendarny regiment jest Yellow-belled.
Dodatkowo dowódca PsiOgrów - Wanda, padła w boju.
Pozbierała się ale rany trwale uszczuplą jej sprawność (Melee -1, Range -1).
AUUUUUUUU!!!!
Wanda, tuż przed bitwą
...ał ał... oj....
Wanda, chwilę po bitwie.
I jeszcze kilka zdjęć:
wtorek, 13 września 2016
S01E02 - Grom vs Chrust
"Przybyłem.
Zobaczyłem...
ZAJEBAŁEM!!!"
Grom-Gil-Gorm
To nie był dobry dzień dla DynioGłowego.
Potęga wyznawców Korgana przetoczyła się po zjawach i majakach jakby byli... jakimiś niefizycznymi zjawami i majakami ;)
Nieudana szarża psich koszmarów, a następnie brutalna odpowiedź na ich flankę ze strony barbarzyńców zwanych Morowymi Siusiakami (sic!) dość jednoznacznie pokrzyżowały dalsze plany Stalkerów.
Oddajmy głos Chrustowi:
To był prawdziwy koszmar, z tym, że nie dla tych, którzy mieli go sprowadzać. Czarci Chrust wciąż tkwi w Cieniu regenerując rany, jednak ostrze dzikich wojowników zraniło go znacznie głębiej. Po raz pierwszy w swoim istnieniu upiór sam poczuł strach.
Na początku sprawy wyglądały dobrze, Koszmarne Kundle toczyły pianę z pysków gotowe do urządzenia jatki, widma czekały na rozkaz strzału.
Jakież straszliwe było zaskoczenie Czarciego Chrusta gdy jego elitarna jednostka, najlepsza ze sfor Cienia, uległa w konfrontacji z brodatymi wściekłymi wojownikami po prostu rozbiegły się ratując resztki kłaków. Widma, w których nadziei nie pokładał nikt, poradziły sobie znacznie lepiej i choć padły, zabrały ze sobą kilka trucheł bestii przeciwnika.
Czarci Chrust w desperackiej próbie złamania morale przeciwnika rzucił wyzwanie samemu generałowi, jednak pod gradem potężnych ciosów sam w końcu legł i tylko błogosławieństwo Ciemności pozwoliło mu uciec w Cień.
Tam leczy rany i planuje zemstę...
Noc jeszcze jest młoda.
No cóż.
Tym razem na tradycyjnej nocnej uczcie w wiosce Ga.. tj. Varangurów była zupa dyniowa.
Chrust liże rany, natomiast Morowe Siusiaki rosną w siłę zdobywając status Elity.
Oj, ciężko ich będzie powstrzymać!
Wyniki:
VP: Varangur 5, Night Stalkers 0
BP: Varangur 6, Night Stalkers 2
Strefa pomeczowa:
Varangur - Elita, dla Legendarnego Oddziału Siusiaków
Night Stalkers - po tak druzgoczącej klęsce w następnej bitwie ma +1 do rzutów przeciwnika na Nerva
Dodatkowo dowódca Night Stalkerów - Czarci Chrust, padł w boju.
Pozbierał się ale skaza na psychice zostanie na stałe (Nerv -1).
Kilka fotek poniżej.
Na uwagę szczególne zasługuje profesjonalny teren.
Potrzeba matką wynalazku! :)
Zobaczyłem...
ZAJEBAŁEM!!!"
Grom-Gil-Gorm
To nie był dobry dzień dla DynioGłowego.
Potęga wyznawców Korgana przetoczyła się po zjawach i majakach jakby byli... jakimiś niefizycznymi zjawami i majakami ;)
Nieudana szarża psich koszmarów, a następnie brutalna odpowiedź na ich flankę ze strony barbarzyńców zwanych Morowymi Siusiakami (sic!) dość jednoznacznie pokrzyżowały dalsze plany Stalkerów.
Oddajmy głos Chrustowi:
To był prawdziwy koszmar, z tym, że nie dla tych, którzy mieli go sprowadzać. Czarci Chrust wciąż tkwi w Cieniu regenerując rany, jednak ostrze dzikich wojowników zraniło go znacznie głębiej. Po raz pierwszy w swoim istnieniu upiór sam poczuł strach.
Na początku sprawy wyglądały dobrze, Koszmarne Kundle toczyły pianę z pysków gotowe do urządzenia jatki, widma czekały na rozkaz strzału.
Jakież straszliwe było zaskoczenie Czarciego Chrusta gdy jego elitarna jednostka, najlepsza ze sfor Cienia, uległa w konfrontacji z brodatymi wściekłymi wojownikami po prostu rozbiegły się ratując resztki kłaków. Widma, w których nadziei nie pokładał nikt, poradziły sobie znacznie lepiej i choć padły, zabrały ze sobą kilka trucheł bestii przeciwnika.
Czarci Chrust w desperackiej próbie złamania morale przeciwnika rzucił wyzwanie samemu generałowi, jednak pod gradem potężnych ciosów sam w końcu legł i tylko błogosławieństwo Ciemności pozwoliło mu uciec w Cień.
Tam leczy rany i planuje zemstę...
Noc jeszcze jest młoda.
No cóż.
Tym razem na tradycyjnej nocnej uczcie w wiosce Ga.. tj. Varangurów była zupa dyniowa.
Chrust liże rany, natomiast Morowe Siusiaki rosną w siłę zdobywając status Elity.
Oj, ciężko ich będzie powstrzymać!
Wyniki:
VP: Varangur 5, Night Stalkers 0
BP: Varangur 6, Night Stalkers 2
Strefa pomeczowa:
Varangur - Elita, dla Legendarnego Oddziału Siusiaków
Night Stalkers - po tak druzgoczącej klęsce w następnej bitwie ma +1 do rzutów przeciwnika na Nerva
Dodatkowo dowódca Night Stalkerów - Czarci Chrust, padł w boju.
Pozbierał się ale skaza na psychice zostanie na stałe (Nerv -1).
Kilka fotek poniżej.
Na uwagę szczególne zasługuje profesjonalny teren.
Potrzeba matką wynalazku! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)